Archiwum listopad 2002, strona 2


lis 16 2002 Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia
Komentarze: 0
I znowu weekendzik :))) Nie wiem czemu, ale dostałam jakiegoś takiego energetycznego kopa. Mimo tego że słońce nie świeci ( zresztą i jedno i drugie) to jakoś tak mi dzisiaj fajnie... "Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia", na jakieś szaleństwo, na coś co podniesie mi adrenalinę.... coś trzeba wymyślić żeby nie zmarnować tych drzemiących we mnie pokładów energii - w końcu takie momenty jak ten zdarza się ostatnio u mnie coraz rzadziej!
justi : :
lis 15 2002 Nienawidzę...
Komentarze: 1
Nienawidzę egoizmu, fałszu, chamstwa, nienawidzę wszystkiego co działa przeciw drugiemu człowiekowi, nienawidzę obojętności, braku szacunku, dążenia po trupach do celu, nie liczenia się z uczuciami innych, nienawidzę nieumiejętności przyznania się do błędu , pychy, agresywności...
Nienawidzę piątku w pracy, wstawać rano, moich oczu, nienawidzę zachmurzonego nieba, smażonej wątróbki, rodzynek, nienawidzę gorzkiego smaku...
Nienawidzę nudy, przemęczenia, nadmiernego stresu, nienawidzę uczucia że czegoś nie wiem i nie rozumiem, nienawidzę pazerności i zachłanności, nienawidzę robienia "czegoś za coś"...
Nienawidzę nieumiejętności wyrażenia tego co myślę i czuję, nienawidzę mojego tchórzostwa i słabości, nienawidzę mojej naiwności, usprawiedliwiania drugiego człowieka do samego końca, nienawidzę kiedy ktoś mnie olewa, braku punktualności...
Nienawidzę czekania, mojej dumy, jak ktoś mnie rani, nienawidzę tego że nie potrafię przyjąć krytyki, nienawidzę ponosić porażek, nienawidzę traktowania pewnych rzeczy zbyt poważnie...
Nienawidzę otwierać koperty z rachunkiem telefonicznym, nienawidzę zatkanego nosa, "ciężkich" dni, nienawidzę jeździć windą, nienawidzę wystrzału korka z szampana....
Nienawidzę słowa NIENAWIŚĆ...
 
Nienawidzę tego że potrafię nienawidzić... (...jeśli rzeczywiście potrafię....)
 
 
 
justi : :
lis 14 2002 WEŹ SIĘ W GARŚĆ !!!!
Komentarze: 1
WEŹ SIĘ W GARŚĆ !!!!
 
- Nie umiem...
- NIE CHCESZ!
- Nie umiem...
- BO TAK CI JEST WYGODNIEJ!
- Ano jest...
      A co to kogo obchodzi?
justi : :
lis 13 2002 Powolna śmierć...
Komentarze: 1
Znowu wrażenie że się kończy... Co się kończy?  To "coś"... ten dziwny wątek mojego życia związany z kimś....
Słońce zaszło za chmury i narazie nie zamierza zza nich wyjść... może nie ma ochoty, może potrzebuje odosobnienia... ale mi go brakuje... i za każdym razem kiedy nie mam z nim dłużej kontaktu wpadam  w panikę - już tyle razy tak niewiele brakowało żeby to wszystko się rozpadło, tyle razy było wystawiane na próbę i wtedy czułam taki beznadziejnie męczący niepokój i strach...
Podobno "myśli i uczucia łamią się w słowach", więc może lepiej nawet nie będę próbować tego wyrazić... ale jest mi źle ze świadomością, że to wszystko powoli umiera...
justi : :
lis 12 2002 Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego....?!
Komentarze: 3

Wierzyłam...

 
Gdzieś od roku moja wiara się załamała i ostatnio coraz częściej o tym myślę... Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam z wizytą w kościele, kiedy się modliłam, albo zwracałam się z czymś wznosząc oczy w kierunku nieba... i im więcej o tym myślę tym bardziej zaczynam zauważać pewne prawidłowości z tym związane...
Pewnie to zabrzmi dość śmiesznie i dziwnie...
Dawno, dawno temu moja wiara wyglądała tak jak teraz - to znaczy nijak... Ale znalazł się ktoś kto nauczył patrzeć mnie na te sprawy nieco inaczej, z daleka omijając sztywne gadanie księży z ambony, nie wiem jak to się stało ale zaangażowałam się bardzo i trwało to jakiś czas... niestety człowiek ma swoje wady i czasami w chwilach słabości zaczyna wątpić...Wtedy upada... ktoś pomaga wstać aż do kolejnego upadku....Zachwiań  było sporo, wszelkiego rodzaju bunty na skutek jakichś życiowych porażek... i nie sztuką jest upaść - sztuką jest się podnieść...Ale w końcu walnęłam takiego orła, że już się nie podniosłam, zabrakło osoby która by mi w tym mogła pomóc i tak już zostało...Od tego czasu sama nawet nie mam ochoty wstać...bo przecież łatwiej jest leżeć niż trzymać równowagę...
I tu chyba będzie nadziwniejszy  wniosek do jakiego udało mi się dojść.... W tych chwilach kiedy tak bardzo wierzyłam wszystko było super, wszystko szło po mojej myśli.... A w momentach zwątpienia wszystko zaczynało się chrzanić, coraz częstsze doły, jedno niepowodzenie za drugim, zatracenie samej siebie, obrzydliwe odczucie zagubienia...
Może jednak wiara jest przepisem na szczęście?
Bo kim jest człowiek który w nic nie wierzy?
 
justi : :